Pstre Kropki

bo warto czasem niejedną kropkę postawić ;)

Jak przestać być łakomczuchem?

By 19:29


W poprzedniej notce było o randkach. Co by odejść na chwilę od tego tematu, dzisiaj będzie trochę bardziej osobiście. Jest to temat dość wstydliwy, bo w dobie figury fit oraz mody na zdrowy styl życia i sport, trudno jest przyznać się do czegoś odwrotnego. Mianowicie do tego, że żadnego sportu się nie uprawia, co najwyżej spacer w kierunku lodówki. 

Dalsze wyznanie również łatwe nie jest. Zapewne kojarzycie, z czym wiąże się anoreksja. To jadłowstręt, niechęć ku własnej sylwetce, zaburzenia w postrzeganiu siebie. Cóż, ja mam coś odwrotnego.

Uwielbiam jeść. Najbardziej makarony i tłuste sosy. Uwielbiam też fast foody i słodycze, zwłaszcza cukierki i batoniki. Niedawno przeżyłam szok i poczułam wstręt do siebie, kiedy waga wskazała strasznie wysoką wartość. Ważę 71/72 kilogramy przy wzroście 1.52. Jest to waga bardzo wysoka, jak na taki wzrost, chociaż moja sywetka jest dość zbita i nie widać aż tak bardzo tej masy tłuszczowej.

Zaczęło się od tego, że przestałam wchodzić w ubrania, które jeszcze rok temu mi pasowały. Przestałam mieścić się w piękny błękitny sweterek, który sobie kupiłam i jeszcze tak niedawno pasował. Z trudem wciskam się w ulubione czarne spodnie. 

Co poczułam, gdy weszłam na wagę? Przerażenie. Obrzydzenie. Jak można doprowadzić się do takiego stanu? Jak można być aż tak grubym? 

Problemy zaczęły się też w chodzeniu. Podczas szybkiego marszu, odczuwalny jest ból stóp czy łydek. Pomyślałam sobie, że nie mogę bagatelizować mojego obecnego stanu. Chcę zadbać o zdrowie. Chcę walczyć o siebie. Dlatego zapisałam się na zumbę.


Zumba to pewien aerobowy taniec wpisany w zajęcia typu fitness, adresowany dla kobiet chcących zadbać o swoją sylwetkę i lepszą kondycję. W trakcie ćwiczeń pracuje właściwie całe ciało - szczególnie nogi, brzuch i ramiona. To tak w skrócie i własnymi słowami. 

Zaczynam w ten czwartek i piątek. Wykupiłam dziś kartnet za 85 zł umożliwiający mi uczestniczyć w ośmiu zajęciach. Stopniowo będę zwiększać częstotliwość ruchu i sportu w moim życiu tak, aby zadbać o zdrowie i wymarzoną sylwetkę. Przy wzroście, jakim mam (niskim), maksymalna waga to 56 kilogramów, żeby uniknąć nadwagi w systemie BMI.

Ale moją wymarzona waga jest dużo niższa. Chciałabym kiedyś zmieścić się w sukienkę, która wisi od 7 lat w mojej szafie, w której nie byłam ani razu. Gdy ją kupowałam, ważyłam 45 kilogramów (schudłam 5 kg na koloniach w górach). Niestety, później szybko przybrałam na wadze i nie miałam okazji jej założyć. 

Mam więc cel. Ostateczny wynik, który chciałabym osiągnąć to 45 kilogramów, ale wolę najpierw skupić się na tych 56 absolutnie koniecznych. Tak naprawdę, będę cieszyć się z każdego kilogramu mniej. Obecnie noszę rozmiar spodni 40. Ważę najwięcej w życiu. Nigdy tak bardzo nie wstydziłam się tego, jak wyglądam.

Najtrudniejsze w tym wszystkim jest to, aby pohamować ciągłą potrzebę jedzenia i głód. Jadłam ostatnio sporo i nie umiem przyzwyczaić się jeszcze do nowych nawyków żywieniowych. Ciągle myślę o jedzeniu, "czuję" je, a najgorsze, że wszędzie je widzę. Dlatego będzie mi ciężko, ale potraktuję to jak wyzwanie. Musi się udać. 

Trzymajcie kciuki.



You Might Also Like

4 komentarze

  1. Anonimowy29/11/15

    Ehh.. też muszę się wziąć za siebie...
    Ale to takie trudne!
    W tym tygodniu zapisuje się na basen i zaczynam biegać ale najgorsza i tak jest dieta...
    Trzymam za Cb kciuki a Ty trzymaj za mnie.

    OdpowiedzUsuń
  2. W kwestii diet, to bym nie szalała. Wystarczy wcinać otręby, gdy jest się bardzo głodnym po godzinie 18 i starać się jeść mniej, zlikwidować słodycze i fast foody. Zrezygnować z soli i cukru. Najlepsze efekty osiągniesz małymi kroczkami, więc nie zakładaj spektakularnych sukcesów. Ciesz się z każdego zgubionego kilogramu. A basen to fajna metoda, na Twoim miejscu bym odpuściła sobie bieganie i skupiła na basenie, jeśli masz sporą nadwagę. Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
  3. Trzymam kciuki za Ciebie! Nie mam takich problemów, ale wiem, że tak naprawdę to najważniejsza jest dieta. Sport bardzo podkręca metabolizm i chce się bardzo jeść po wysiłku fizycznym, więc bardzo trzeba się pilnować co się zjada. Ja biegam rekreacyjnie od 3 lat, ale uważam że szybkie regularne i długie marsze (3- lub 4 razy w tygodniu, na spalanie tkanki tłuszczowej oczywiście połączone z dietą, są najlepsze. Tylko konieczna jest jak zawsze żelazna konsekwencja, upór i zero wymówek, przez parę lat, kiedy ostatecznie organizm przyzwyczai się do nowej wagi i rozmiarów:)) Życzę wytrwałości:))

    OdpowiedzUsuń
  4. Anonimowy3/12/15

    Ciągle widzisz jedzenie? :-o może schizofrenia?
    Trzymam kciuki!

    OdpowiedzUsuń